11 grudnia 2011

Niewypowiedzianych słów kilka.

I ambicji mały przerost.
Na czym polega fenomen jej psychiki?
Analiza zachowań sprawia nie lada przyjemność. Analiza własnych myśli... niekoniecznie. 

Chodzi do liceum, dobrego liceum, do liceum jednego z najlepszych. Dwa lata przed egzaminem gimnazjalnym rozpaczała nad tym, że się nie dostanie do "wymarzonej" placówki edukacyjnej.  Dostała się. Bez problemu. Nagle uświadomiła sobie, że z ilością punktów, które uzyskała mogłaby dostać się , na każdy profil do każdej szkoły w kraju . 
(Co ciekawe... Kochana teraźniejszość określa mądrość człowieka na podstawie punktów. Czy to z testu, czy IQ. - dygresja) 
Jest w trakcie drugiego trymestru (oczywiście, ambitna dziewczynka musiała iść do szkoły, gdzie zwykły system zastąpił eksperyment edukacyjny). Niczym się nie wyróżnia. Przeciętna, jedna z wielu. Porównując się z osobami, które uzyskały mniejszą ilość punkcików z głupich teścików, popada w frustrację."" Jak to się dzieje, że Ci bawiący się ludzie są "lepsi" ode mnie? Osoby pozbawionej życia?"" i  już niedługo wzroku biorąc pod uwagę fakt, iż jedyną rozrywką opisywanej jednostki społecznej jest nauka. 
 Ambicje przytłaczają... Zawsze była najlepsza, a nagle... Zmieniło się. Wszystko.

"Chociaż jest coś, co potrafię robić doskonale." od pewnego czasu myśl ta krążyła po zwojach mózgowych. Wpadać w nałogi. Dokładnie jeden. Nałóg odchudzania. Właściwie nie można nazwać tego uzależnieniem. Sądzę, że ma zbyt silną wolę. To chęć odnoszenia sukcesów. Na prywatnym polu walki. Walki z własną fizycznością. 
I nagle okazuje się, że nie potrzebuje przyjaciół, zabawy... Zaczyna być perfekcyjna. Zimna, stoicka. "Bez zbędnych emocji". Na zewnątrz. 

Ponieważ we wewnątrz toczy się walka, zażarty bój o istnienie i autodestrukcję. Kiedy umysł tworzy drugą osobowość. Tą lepszą... może gorszą. Na pewno zupełnie inną. 
Chciałabym nazwać ją małą istotką, która potrzebuje opieki, troski. Jednak jest za bardzo samodzielna, za bardzo niezależna. Jest silna. Chociaż łatwo poddaje się bodźcom, niektórym. 
Nikt nie jest w stanie jej zranić. NIKT. Poza nią samą. 

Autobiczowanie? Tak, zdecydowanie. Ale autobiczowanie w ukryciu, po cichu, po ciemku. Tak żeby nikt nie słyszał, nie widział. 
Krzyk do wewnątrz. 
Mój, jej, prywatny, osobisty... Nie przeżył by w okrutnej rzeczywistości. Jest mój, jej, nasz, wspólny... Nie oddam, nie oddamy. 

Ktoś o nim wie? (Przestraszona zwieszam głowę). Oby. Oby nie. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz